No 'hard'. Am.

Mowa o tutejszym żarciu. Zawsze myślałam, że lubię ostre.. :D
Towarzystwo przednie, ludzie z agencji trochę nadęci, a zwyczaje tajskie wręcz zadziwiające.
Chodzimy po domu, biurach i instytucjach boso niczym Wojciech C. .. słuchamy niereformowalnej angielszczyzny tajów (what the fuck?!;D).. Przynajmniej wiem, że mieszkam na Lat Phrao... soi si sip są (?!) Czemu nie... i tajowie z uśmiechem na twarzy mnie tam gotowi za rączkę zaprowadzać:) Tajki przepraszam, tajowie woleliby żebym tę drogę zgubiła jednak.
Powoli odkrywam czarne zakamarki Bkk. Nie trudno o to na Lat Phrao, gdzie 1/3 ludności z tego, co widzę mieszka w szałasach nad kanałem.. :| Niesposób też nie wspomnieć o łysych azjatyckich psach z bąblami na skórze, leżących w budkach telefonicznych..już chyba lepszy ich los kiedy kończą na rożnie. (to piszę JA.)
PS. Marzą mi się tutejsze plaże...ah ten rygor, trzeba będzie się przyczaić.
Zbliża się okres polskiej mafii w Bangkoku. Czekam z niecierpliwością.
:)

(Lat Phrao Soi Si Sip Są - obiekt zamieszkiwany:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz